środa, 26 czerwca 2013

Do czytelników!

Mam do Was ogromną prośbę. Jeżeli możecie to wyślijcie mi adresy waszych blogów, bo nie mam co czytać. :( Z góry dziękuję. :

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 4

Byłam na niego wściekła, że nie daje mi spokoju.
- Chciałem z tobą porozmawiać.
- A ja nie.
Nati zaśmiała się na tą odzywkę.
- Wiem, że jesteś na mnie wściekła.
- Geniusz.
- Ale nie chciałem tego...
- Dobrze wiesz, że nie lubię wyjeżdżać z domu. - powiedziałam spokojniejszym głosem.
- ... i chcę cię przeprosić.
- Co?! - z wrażenia wyplułam popcorn z buzi. - Ty mnie chcesz przeprosić? Przecież nigdy tego nie robiłeś!
- Więc najwyższy czas.
- Wybacz, ale to nie jest rozmowa na telefon. - powiedziałam już mniej zdziwiona.
- Rozumiem. Podjadę po ciebie o 17.45.
- Po co niby?! Przecież dzisiaj jest ten bal!
- No właśnie. 
W tej chwili zdałam sobie sprawę, po co on w ogóle do mnie dzwonił. 
- No to do zobaczenia. - najwyraźniej się zaśmiał.
Rozłączyłam się. Nati słyszała całą rozmowę. Byłam załamana.
- No to wpadłaś po uszy.
Lekko skręciłam głowę, żeby na nią spojrzeć. Widziała mój wyraz twarzy.
- Nie martw się. Może nie będzie tak źle. - czułam, że sama nie wierzy w swoje słowa. Rozpłakałam się. Natalia widząc moje zachowanie włączyła wieżę i puściła moją ulubioną piosenkę Avril Lavigne ,,Runaway". Uśmiechnęłam się. Zaczęłyśmy śpiewać refren. Nagle moja mama weszła do pokoju.
- Wesoło wam co? Lepiej się zbierajcie, bo... Ewelina płakałaś?!
- Nic takiego mamo. Uderzyłam się, ale nic mi nie będzie.
- No dobrze. Zbierajcie się.
- Tak jest! - krzyknęłyśmy obie równocześnie. Mama się uśmiechnęła i wyszła.
- Chodź, bo się nie wyrobimy. - powiedziała Natalia.
- Ale... - zaczęłam.
- Nie ma czasu na żadne ,,ale". Zbieramy się.
Trochę nam to zajęło. Ubrałyśmy się, wymalowałyśmy, ułożyłyśmy włosy i oczywiście pośmiałyśmy się. Była 17.43. 
- Kto ma po ciebie przyjechać? - zapytałam z ciekawości.
- Rafał. - wzruszyła ramionami jakby był jej obojętny. Wiedziałam, że czują coś do siebie od podstawówki. 
- Aha. - uśmiechnęłam się do niej. 
- Nie rób takiej miny. - zganiła mnie.
Stałyśmy już na podjeździe. Nagle podjechała czerwona Mazda. To był Rafał.
- To chyba po ciebie. - nie mogłam stłumić śmiechu. Ile ona mogła to ukrywać!
- No to spotkamy się na balu. - powiedziała Nati.
- A ty nie jedziesz? - zapytał się Rafał.
- Unikam czerwonych Mazd. - powiedziałam ze śmiechem. Rafał poczerwieniał ze złości.
- Żartowałam. Jadę z kimś innym.
- No to do zobaczenia. 
Miałam już mu powiedzieć ,,Po moim trupie!", ale powstrzymałam się. nie chciałam psuć mojej psiapsiółce reputacji. Odjechali. Chwilę jeszcze postałam. Modliłam się, żeby nie przyjechał. Spojrzałam na telefon. Była godzina 17.46. Jeszcze raz spojrzałam na wyświetlacz. Żadnego smsa, ani połączenia. Miałam już się wracać do domu, gdy (ku mojemu zdziwieniu) nadjechało białe Audi...

Rozdział 3

Siedziałam przy stoliku w kuchni. Popcorn przygotowywał się w mikrofali. Po raz kolejny słyszałam dzwonek smsa mojego telefonu. Byłam na maksa wkurzona na niego. Nie dawał mi spokoju. Gdyby tu był nie wiem sama, co bym mu zrobiła. Nagle usłyszałam inny dźwięk - była to mikrofala. Wyjęłam i otworzyłam paczkę popcornu, po czym wsypałam go do miski i poszłam na górę. Natalia siedziała na łóżku.
- Nie denerwowały cię te smsy? - zapytałam otwierając drzwi.
- Dlatego włożyłam go pod poduszkę, ale to nic nie pomaga. - zaśmiała się.
- No wiem. Muszę zmienić numer. - również się zaśmiałam.
- Nie trzeba. Powiesz mu, żeby dał ci spokój.
- Tylko, że nie da się z nim normalnie rozmawiać.
- Zawsze miałam jedno pytanko do ciebie.
- Jakie?
- Jak zaczęliście się przyjaźnić? Bo ja nie pamiętam, żeby wcześniej chodził z nami do szkoły, a tym bardziej klasy.
- To było tuż po twoim wyjeździe do Francji na wakacje, czyli jakieś dwa lata temu. Ja, jak to ja, nudziłam się w domu. Nie miałam z kim rozmawiać...
- A ze mną?!
- Przez telefon to żadna rozmowa...
- No tak... Mów dalej!
- No więc... To było któregoś lipca. Tata zabrał mnie do swojego kolegi na wieś.
- To był ojciec Piotra, prawda?
-  Tak. Niestety. A wracając do opowiadania... Mieli piękny, duży i przestronny dom na wsi, niedaleko jeziora. Właściwie było to gospodarstwo. Szybko tu poznałam dużo ludzi, między innymi naszą Gabrielę. Akurat tak się złożyło, że Piotra nie było w domu, ponieważ wyjechał na kolonię...
- I co dalej?
- Aż tak jesteś ciekawa?
- No oczywiście! Nie było tam żadnego romansu?
- Na szczęście nie. - tutaj się zaśmiałam.
- Szkoda... - Nati była wyraźnie zawiedziona. Kochała takie opowieści.
- Ale jakoś tydzień potem... - kontynuowałam. - znów przyjechaliśmy tam i zobaczyłam go po raz pierwszy. Akurat jeździł na koniu.
- A to twój ulubiony sport, prawda?
- Tak. Ale w tamtej chwili miało to ogromne znaczenie. 
Natalia uśmiechnęła się z nadzieją na szczęśliwe zakończenie tej historii, dla niej szczęśliwe. 
- Razem zaczęliśmy jeździć konno, chodzić nad jezioro oraz spędzać ze sobą dużo czasu, jak starzy przyjaciele. Ojciec zawoził mnie tam codziennie, wiedział bowiem, że źle zniosłam rozłąkę z tobą i dlatego mawiał, że potrzebowałam trochę zabawy i odpoczynku.
- A potem?
- A potem przeniósł się do naszej szkoły. A resztę historii już znasz.
- No tak. Która godzina?
Spojrzałam na zegarek. 
- 14.00. - powiedziałam.
- Mamy jeszcze chwilkę. Bal zaczyna się o 18.00. Zobacz co to za smsy wysyła ten twój... - spojrzałam na nią złowrogo. - ... kolega.
Spojrzałam na ekran. Przyszło mi powiadomienie: ,, 21 nieprzeczytanych wiadomości". Sprawdziłam wiadomości. Większość z nich brzmiało odpisz lub zadzwoń. Za namową Nati oddzwoniłam.
- Czego chcesz? - zapytałam niegrzecznie.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 2

Nadszedł koniec roku. Nasza wychowawczyni wciąż jeszcze nas ustawiała. Na szczęście stałam obok Natalii. ,,Dobrze mam ułożone włosy?'' - ciągle się pytała. Odpowiadałam jej za każdym razem, że nałożyła tyle lakieru i fryzura będzie jej się trzymać przez najbliższy tydzień. Za każdym razem się śmiała, a ja razem z nią. Wreszcie się zaczęło. Dyrektorka jak co roku mówiła o rozchodzeniu się naszych dróg i wkroczeniu w dorosłość. Chwaliła się nami i marudziła. Cały czas patrzyłam w sufit. Czułam wzrok Piotra na sobie. Przypomniała mi się moja rozmowa z nim. W tej chwili zdałam sobie sprawę z tego, że będę musiała wyjechać do Hiszpanii razem z nim. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie Nati. Szepnęła mi, że mam iść po świadectwo i nagrodę. Dzięki niej nie wyszłam na idiotkę, która ma głowę w chmurach. Zaraz za mną poszła Nati i oczywiście Piotr! Robili nam zdjęcia. Musiałam się uśmiechać, choć nie byłam w humorze. Zajęliśmy swoje miejsca. Po nas poszła reszta klasy. Uroczystość skończyła się wspólnymi zdjęciami oraz zaproszeniem nauczycieli, rodziców oraz klasy 2e na nasz bal z okazji końca roku. Moi rodzice odwieźli mnie i Nati do naszego domu, a sami pojechali na zakupy. Oczywiście wcześniej mi gratulując. Obie siedziałyśmy teraz w moim pokoju rozmawiając.
- Wyobrażasz sobie to? Ja i Hiszpania!
- I powiedział, że i tak pojedziesz?
- No.
- To pojedziesz! - powiedziała niespodziewanie. Na szczęście znałam te jej uśmiechy.
- Masz jakiś plan, prawda? - zapytałam z nadzieją.
- Owszem, ale o tym pogadamy jutro.
- Czemu?!
- Ponieważ dziś musimy iść na bal i nie przejmować się niczym.
No i zaczęły się pogaduszki na temat dzisiejszego wieczoru.
- Z kim się wybierasz? - pierwsza zapytała Nati.
Nagle zadzwonił mój telefon.
- Jakiś cichy wielbiciel się dobija?
- Nie, to ten palant.
- Marcin?
- Nie.
- Szymon?
- Nigdy nie zgadniesz. To Piotr.
- Piotr? Od kiedy on jest palantem?
- Zawsze nim był.
- Nie odbierzesz?
- Nie chcę sobie popsuć humoru.
- No dobrze. Twój wybór.
- Właśnie.
- Poszłabyś po popcorn?
- Jasne. Za chwilkę wracam.
Położyłam telefon na poduszce, bo siedziałyśmy przez ten cały czas na łóżku. Poprawiłam sukienkę i zeszłam do kuchni po popcorn. Natalię zostawiłam samą w pokoju.

poniedziałek, 13 maja 2013

wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 1

Byliśmy już w galerii.
- Po co w ogóle tu przyjechaliśmy? Ostatnio byłam na zakupach z Natalią. - zapytałam.
- Musisz przecież wybrać sukienkę na bal. - odpowiedział Piotr.
Obeszliśmy już chyba z pięć sklepów. Wszystkie sukienki, które mi się podobały, nie przypadły do gustu Piotrowi. Wreszcie powiedziałam:
- A ta? - pokazałam mu beżową sukienkę.
- Nie podoba mi się. Zbyt dla dorosłych.
- Zawsze masz takie wymówki.
- A może taka? - wreszcie jakaś mu się spodobała. Pokazał mi turkusową sukienkę z dekoltem na ramiączka. Był to mój ulubiony kolor.
- Nawet fajna.
- No to idź przymierzyć.
Po chwili wyszłam z przebieralni.
- I jak wyglądam. - obróciłam się.
- Jesteś... Jest śliczna.
- Dziękuję.
- No to co kupujesz?
- Skoro ci się podoba.
- W tym kolorze ci do twarzy.
- Serio?
Poszłam się przebrać. Przy kasie zapłaciłam jeszcze za buty i torebkę.
- A ty nic nie kupujesz? - zapytałam.
- Nie wpadło mi nic w oko. Chyba, że mi doradzisz.
- Od czego ma się przyjaciół.
Wybraliśmy się do sklepu z garniturami. Wiele było zbyt... jakby to powiedzieć dla dziadków.
- Świetnie będziesz w nim wyglądać. - powiedziałam.
- Nie lubię w takich rzeczach chodzić. Ale czasami trzeba. Wyglądam jak idiota.
- Nie przesadzaj. Idź do kasy.
Po jakichś 10 minutach byliśmy już na parkingu.
- Na co teraz masz ochotę?
- Chciałabym być już w domu i leżeć na łóżku. Zakupy są męczące. - powiedziałam.
- Ok.
I po chwili byłam już w swoim pokoju.
- Zadowolona?
- I to jak. Mogę sobie odpocząć. Tak w ogóle to kiedy jest ten bal?
- Już w sobotę.
- To już tak późno?! Przecież co zdawaliśmy egzaminy?!
- Dokładnie dwa tygodnie temu. W piątek koniec roku.
Faktycznie czas szybko mijał. Dzisiaj była środa.
- Co zamierzasz robić w wakacje? - zapytał niespodziewanie Piotr.
- To co zawsze - siedzieć w domu.
- Jesteś dziwna. Nigdy nie chcesz nigdzie wyjeżdżać.
- Taka już jestem i nic na to nie poradzisz. A ty jak je spędzisz?
- Mam dwa bilety na wakacje w Hiszpanii. Dostałem je od rodziców.
- Jedziesz z Mateuszem?
- Nie. Myślałem, że pojedziesz ze mną.
- Że co?! Nigdzie się stąd nie ruszam! Namówiłeś mnie na ten bal, ale wakacje to już przeginka!
- Chyba nie powiesz mi, że nie pojedziesz?
- Tak. Zostaję w domu.
- Zobaczysz jeszcze pojedziesz.
- Marzenie ściętej głowy!
Po tej wymianie zdań Piotr wyszedł z mojego pokoju. Było mi głupio, że tak go odrzuciłam, ale nie chciałam się stąd ruszać. Jak zwykle postawiłam na swoim.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Prolog

Był deszczowy dzień. Nie chciałam dziś iść do szkoły. Już niedługo koniec roku szkolnego. Wybrałam już liceum w Szczecinie. Po wakacjach miałam się tam przenieść bez rodziców, bez przyjaciół i bez Piotra... Siedziałam na parapecie z nosem na szybie. Obserwowałam spadające krople deszczu.
- Czemu tak siedzisz? - zapytał Piotr.
- Rozmyślam nad czymś... Zresztą nieważne. A zapukać to nie łaska. - wreszcie się uśmiechnęłam.
- Ręka mnie boli. Niedługo jest ten bal. Idziesz na niego?
- Nie. Nie zamierzam patrzeć na tych głupków z mojej klasy, jak siedzą i się naśmiewają.
- No fakt. Czyli, że cię nikt nie zaprosił?
- Nie o to chodzi. Wiem do czego zmierzasz i nie myśl sobie, że pójdę tam z tobą. A w ogóle masz już parę, prawda?
- Kto? Emilia?
Pokiwałam głową.
- Ona już wcześniej wyjechała, a poza tym nie zapraszałem jej. Nie jest w moim typie?
- A ja jestem?
- No wiesz....
- Jesteś głupi! - powiedziałam ze śmiechem. Lubiłam się z niego nabijać.
- Jak ty mnie lubisz!
- Jak najlepszego kumpla pod słońcem.
- Wracając do tematu balu... Oboje nie mamy pary, więc... Chyba się zgodzisz, prawda?
- Nie wiem. A co sobie pomyślą moi rodzice?
- Pomyślą sobie, że idziesz się wybawić z kumplem. Proszę, nie odmawiaj mi.
- No dobre. Ale nie narób mi wstydu. Nie mam zamiaru na nich wszystkich się mścić...
- Ach. Ta twoja zemsta...
Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Nie idziesz dziś do szkoły?
- Nie mam ochoty.
- No to może pójdziemy na miasto.
- Przecież pada deszcz.
- No ale w galerii będzie sucho.
- Myślałam, że nie lubisz zakupów.
- Kiedyś tak było.
- Kiedyś? Raptownie tydzień temu.
- Ludzie się zmieniają.
- Ale nie w tak krótkim czasie.
- A wam co tak wesoło? - do pokoju weszła mama.
- Tak jakoś... - powiedział Piotr.
- Ty też nie w szkole?
- Cały materiał już skończony, więc jeden dzień nie zrobi różnicy.
- To prawda. Więc co zamierzacie robić w ten deszczowy dzień?
- Wybieramy się na zakupy.
- No to idźcie i bawcie się dobrze. Tylko uważaj na siebie, Ewelino i weź płaszcz!
Chciałabym tego nie słyszeć. Mama jak zwykle się o mnie tak bardzo troszczyła. Byłam zdziwiona tym, że Piotr nagle polubił zakupy. Coś się musiało za tym kryć...