wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 1

Byliśmy już w galerii.
- Po co w ogóle tu przyjechaliśmy? Ostatnio byłam na zakupach z Natalią. - zapytałam.
- Musisz przecież wybrać sukienkę na bal. - odpowiedział Piotr.
Obeszliśmy już chyba z pięć sklepów. Wszystkie sukienki, które mi się podobały, nie przypadły do gustu Piotrowi. Wreszcie powiedziałam:
- A ta? - pokazałam mu beżową sukienkę.
- Nie podoba mi się. Zbyt dla dorosłych.
- Zawsze masz takie wymówki.
- A może taka? - wreszcie jakaś mu się spodobała. Pokazał mi turkusową sukienkę z dekoltem na ramiączka. Był to mój ulubiony kolor.
- Nawet fajna.
- No to idź przymierzyć.
Po chwili wyszłam z przebieralni.
- I jak wyglądam. - obróciłam się.
- Jesteś... Jest śliczna.
- Dziękuję.
- No to co kupujesz?
- Skoro ci się podoba.
- W tym kolorze ci do twarzy.
- Serio?
Poszłam się przebrać. Przy kasie zapłaciłam jeszcze za buty i torebkę.
- A ty nic nie kupujesz? - zapytałam.
- Nie wpadło mi nic w oko. Chyba, że mi doradzisz.
- Od czego ma się przyjaciół.
Wybraliśmy się do sklepu z garniturami. Wiele było zbyt... jakby to powiedzieć dla dziadków.
- Świetnie będziesz w nim wyglądać. - powiedziałam.
- Nie lubię w takich rzeczach chodzić. Ale czasami trzeba. Wyglądam jak idiota.
- Nie przesadzaj. Idź do kasy.
Po jakichś 10 minutach byliśmy już na parkingu.
- Na co teraz masz ochotę?
- Chciałabym być już w domu i leżeć na łóżku. Zakupy są męczące. - powiedziałam.
- Ok.
I po chwili byłam już w swoim pokoju.
- Zadowolona?
- I to jak. Mogę sobie odpocząć. Tak w ogóle to kiedy jest ten bal?
- Już w sobotę.
- To już tak późno?! Przecież co zdawaliśmy egzaminy?!
- Dokładnie dwa tygodnie temu. W piątek koniec roku.
Faktycznie czas szybko mijał. Dzisiaj była środa.
- Co zamierzasz robić w wakacje? - zapytał niespodziewanie Piotr.
- To co zawsze - siedzieć w domu.
- Jesteś dziwna. Nigdy nie chcesz nigdzie wyjeżdżać.
- Taka już jestem i nic na to nie poradzisz. A ty jak je spędzisz?
- Mam dwa bilety na wakacje w Hiszpanii. Dostałem je od rodziców.
- Jedziesz z Mateuszem?
- Nie. Myślałem, że pojedziesz ze mną.
- Że co?! Nigdzie się stąd nie ruszam! Namówiłeś mnie na ten bal, ale wakacje to już przeginka!
- Chyba nie powiesz mi, że nie pojedziesz?
- Tak. Zostaję w domu.
- Zobaczysz jeszcze pojedziesz.
- Marzenie ściętej głowy!
Po tej wymianie zdań Piotr wyszedł z mojego pokoju. Było mi głupio, że tak go odrzuciłam, ale nie chciałam się stąd ruszać. Jak zwykle postawiłam na swoim.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Prolog

Był deszczowy dzień. Nie chciałam dziś iść do szkoły. Już niedługo koniec roku szkolnego. Wybrałam już liceum w Szczecinie. Po wakacjach miałam się tam przenieść bez rodziców, bez przyjaciół i bez Piotra... Siedziałam na parapecie z nosem na szybie. Obserwowałam spadające krople deszczu.
- Czemu tak siedzisz? - zapytał Piotr.
- Rozmyślam nad czymś... Zresztą nieważne. A zapukać to nie łaska. - wreszcie się uśmiechnęłam.
- Ręka mnie boli. Niedługo jest ten bal. Idziesz na niego?
- Nie. Nie zamierzam patrzeć na tych głupków z mojej klasy, jak siedzą i się naśmiewają.
- No fakt. Czyli, że cię nikt nie zaprosił?
- Nie o to chodzi. Wiem do czego zmierzasz i nie myśl sobie, że pójdę tam z tobą. A w ogóle masz już parę, prawda?
- Kto? Emilia?
Pokiwałam głową.
- Ona już wcześniej wyjechała, a poza tym nie zapraszałem jej. Nie jest w moim typie?
- A ja jestem?
- No wiesz....
- Jesteś głupi! - powiedziałam ze śmiechem. Lubiłam się z niego nabijać.
- Jak ty mnie lubisz!
- Jak najlepszego kumpla pod słońcem.
- Wracając do tematu balu... Oboje nie mamy pary, więc... Chyba się zgodzisz, prawda?
- Nie wiem. A co sobie pomyślą moi rodzice?
- Pomyślą sobie, że idziesz się wybawić z kumplem. Proszę, nie odmawiaj mi.
- No dobre. Ale nie narób mi wstydu. Nie mam zamiaru na nich wszystkich się mścić...
- Ach. Ta twoja zemsta...
Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Nie idziesz dziś do szkoły?
- Nie mam ochoty.
- No to może pójdziemy na miasto.
- Przecież pada deszcz.
- No ale w galerii będzie sucho.
- Myślałam, że nie lubisz zakupów.
- Kiedyś tak było.
- Kiedyś? Raptownie tydzień temu.
- Ludzie się zmieniają.
- Ale nie w tak krótkim czasie.
- A wam co tak wesoło? - do pokoju weszła mama.
- Tak jakoś... - powiedział Piotr.
- Ty też nie w szkole?
- Cały materiał już skończony, więc jeden dzień nie zrobi różnicy.
- To prawda. Więc co zamierzacie robić w ten deszczowy dzień?
- Wybieramy się na zakupy.
- No to idźcie i bawcie się dobrze. Tylko uważaj na siebie, Ewelino i weź płaszcz!
Chciałabym tego nie słyszeć. Mama jak zwykle się o mnie tak bardzo troszczyła. Byłam zdziwiona tym, że Piotr nagle polubił zakupy. Coś się musiało za tym kryć...