czwartek, 4 kwietnia 2013

Prolog

Był deszczowy dzień. Nie chciałam dziś iść do szkoły. Już niedługo koniec roku szkolnego. Wybrałam już liceum w Szczecinie. Po wakacjach miałam się tam przenieść bez rodziców, bez przyjaciół i bez Piotra... Siedziałam na parapecie z nosem na szybie. Obserwowałam spadające krople deszczu.
- Czemu tak siedzisz? - zapytał Piotr.
- Rozmyślam nad czymś... Zresztą nieważne. A zapukać to nie łaska. - wreszcie się uśmiechnęłam.
- Ręka mnie boli. Niedługo jest ten bal. Idziesz na niego?
- Nie. Nie zamierzam patrzeć na tych głupków z mojej klasy, jak siedzą i się naśmiewają.
- No fakt. Czyli, że cię nikt nie zaprosił?
- Nie o to chodzi. Wiem do czego zmierzasz i nie myśl sobie, że pójdę tam z tobą. A w ogóle masz już parę, prawda?
- Kto? Emilia?
Pokiwałam głową.
- Ona już wcześniej wyjechała, a poza tym nie zapraszałem jej. Nie jest w moim typie?
- A ja jestem?
- No wiesz....
- Jesteś głupi! - powiedziałam ze śmiechem. Lubiłam się z niego nabijać.
- Jak ty mnie lubisz!
- Jak najlepszego kumpla pod słońcem.
- Wracając do tematu balu... Oboje nie mamy pary, więc... Chyba się zgodzisz, prawda?
- Nie wiem. A co sobie pomyślą moi rodzice?
- Pomyślą sobie, że idziesz się wybawić z kumplem. Proszę, nie odmawiaj mi.
- No dobre. Ale nie narób mi wstydu. Nie mam zamiaru na nich wszystkich się mścić...
- Ach. Ta twoja zemsta...
Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Nie idziesz dziś do szkoły?
- Nie mam ochoty.
- No to może pójdziemy na miasto.
- Przecież pada deszcz.
- No ale w galerii będzie sucho.
- Myślałam, że nie lubisz zakupów.
- Kiedyś tak było.
- Kiedyś? Raptownie tydzień temu.
- Ludzie się zmieniają.
- Ale nie w tak krótkim czasie.
- A wam co tak wesoło? - do pokoju weszła mama.
- Tak jakoś... - powiedział Piotr.
- Ty też nie w szkole?
- Cały materiał już skończony, więc jeden dzień nie zrobi różnicy.
- To prawda. Więc co zamierzacie robić w ten deszczowy dzień?
- Wybieramy się na zakupy.
- No to idźcie i bawcie się dobrze. Tylko uważaj na siebie, Ewelino i weź płaszcz!
Chciałabym tego nie słyszeć. Mama jak zwykle się o mnie tak bardzo troszczyła. Byłam zdziwiona tym, że Piotr nagle polubił zakupy. Coś się musiało za tym kryć...

2 komentarze: